No i nie było grzeszków. Wczoraj na obiadek flaczki sojowe, dietetycznie z mamą. Kolacja odpuszczona bo po 18 za bardzo nie chcę jeść. Nie mogłam kompletnie zasnąć, to była jakaś tragedia. No jakoś sobie pospałam do 7 i ni kija dłużej. No trudno, wstałam, ubrałam się, zjadłam jedną kanapkę z schabem po żydowsku(z czosnkiem na skórce), około 9 pojechałam pomóc chłopakowi z szykowaniem na jutro, lecimy na festiwal fantastyki w Poznaniu. Pyrkon Welcome :D
Po 15 wróciliśmy do mnie, polecieliśmy do kantoru(euro z Grecji samo się nie wymieni :D), odwiedzilismy kolezanke na herbatce(nic nie robie tylko opijam ludzi z herbaty) i razem do stokrotki po jedzonko na festiwal(pasztet, pieczarki i chleb żytni). Po powrocie ze spacerku znowu flaczki sojowe i farbowanie włosów na jutro. Teraz ostatnia herbatka i spaciu bo wstać o 4. Buziaczki 😘
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDzień praktycznie na nogach cały jak widzę :D Mam nadzieję, że na Pyrkonie będziesz się świetnie bawić.
OdpowiedzUsuńByło zdecydowanie cudownie :D Cały dzień latanie po festiwalu. Życie na kanapkach z pasztetem praktycznie 😂 Tylko czasem udało się dorwać coś więcej
UsuńPasztet... najlepszy :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem o jaki festival chodzi a mieszkam w Poznaniu ha ha ha
dodaję do swoich
https://slaba-wrocila.blogspot.com/